sobota, 12 stycznia 2013

podróż jak narkotyk

Nie mogłam wysiedzieć w domu, więc jestem w trakcie odbywania mojej podróży łikendowej. Może jutro poźnym wieczorem powrócę znowu na stare śmieci. Jest ciekawie i nie aż tak ciężko, jak myślałam. Bynajmniej na razie. Jem bardzo dobre ciastka (które podsunięto mi pod nos) i piję kawę. Norma - kawa po 20 zawsze najsmaczniejsza! Wzięłam psiaka do towarzystwa - I think that it was a good idea - jednak pocieszne z niego stworzenie. I mimo wszystko wierne i bardzo oddane (i vice versa).
Odkąd powróciła zima mój nastrój nieprawdopodobnie się poprawił. Skala zadawolenia podskoczyła do 7 kresek! Jest mnóstwo śniegu, który cudownie pokrywa gałęzie, choinki, dachy, chodniki i moje buty:) I ta dźwięczność chodzenia po nim. Poezja. A! o! poezja. Siet, to mi przypomniało, że sesja niebawem. Troszkę słabo i niezbyt przejrzyście to wszystko wygląda aczkolwiek sądze, że to kwestia dobrej motywacji, spięcia pośladków i głowy uniesionej w górę. Jeśli ciało i umysł będzie chciało to czemu nie reszta?
Piszę bzdury, więc idę z psem na dłuższy spacer, w miejsca dzieciństwa z zapalniczką i djarumami ( c y n a m o n o w y m i ) bo w końcu święto jest, to i na djarumy mnie naszło. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz