środa, 11 lipca 2012

Dwunastu gniewnych mężczyzn

Historia dwunastu członków z ławy przysięgłych. Zbierają się by dokonać osądu na młodym człowieku. Losy Latynosa, który oskarżony został o ojcobójstwo spoczywają w ich rękach. To od nich zależy czy chłopak zostanie skazany na śmiertelne krzesło czy też nie. Tytułowi gniewni ludzie z ławy przysięgłych przez kilka godzin obradują w ciasnym i dusznym pomieszczeniu przy prostokątnym stole. Parno, ciemno i burzowo. W takich warunkach panowie muszą podjąć jednogłośnie werdykt; śmierć czy uniewinnienie. Na początku co do morderstwa nie było żadnych wątpliwości. Wszystkie dowody świadczyły o winie Latynosa. Z czasem jednak za sprawą jednego z przysięgłych wszystko zaczyna się komplikować, a dzięki czemu rozprawa już nie wydaje się być tak prosta. Następuje dużo rozmaitych obiekcji co do winnego. W pomieszczeniu panuje bardzo napięta, gęsta i upalna atmosfera. Zabieg ten reżyser podkreślił poprzez pogodę i jej znacząco wysoką temperaturę. Mężczyźni co rusz sięgają po chusteczki, machają dłońmi, aby poradzić sobie z doskwierającym wciąż upałem zaserwowanych emocji. Konwencja klaustrofobicznej małej sali, w której rozgrywa się cała akcja filmu nadaje, o dziwo, jeszcze to większego dramatyzmu całości spotkania. Mogłoby się wydawać; monotonia. Półtorej godziny filmu, a miejsce wciąż te same. Duszna i mała sala. Jednak Sidney Lumeta w sposób perfekcyjny pokazał, że miejsce tu nie ma znaczenia. Wydawałoby się, że przy takim minimalizmie film ugrzęźnie na mieliźnie własnego pomysłu: że będzie cholernie nudny i wyczerpujący.  
Pierwsze głosowanie dało 11 głosów na 'guilty' tylko 1 zaś na 'not guilty'. Przy takiej rozegranej sprawie mężczyźni zmuszeni są do podjęcia dyskusji. Niechętnie i bez większego wysiłku wypowiadają się na forum. Spowodowane to jest między innymi lenistwem, konformizmem i egoizmem. Wieczorem w końcu jest mecz, a dla mężczyzny jest to przecież sprawa życia i śmierci. Nie można pozwolić, aby cokolwiek innego mogło mu stanąć na drodze. A co dopiero tak błaha sprawa, jak decyzja o życiu człowieka. Jednak po długim wysiłku i emocjonującej debacie wynik zaskakująco się zmienił. Ostatecznie jednogłośnie okrzyknięto 'not guilty'. 
Fabuła niezwykle prosta; parny dzień, dwunastu mężczyzn zbiera się do małej sali, aby ogłosić werdykt w sprawie oskarżonego. To w jak doskonały sposób zrobił to Sidney Lumeta jest godne głośnych i energicznych owacji na stojąco. Film - klasyk. Myślę, że każdy szanujący się obserwator kina powinien dodać ten film do swojej kolekcji.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz